Mamy to! Trafione w 10tkę!

Mamy to!! Jest! 10 miesięcy!!W sobotę Nati skończył 10 miesięcy! Wow!Kiedy to minęło? Pytam chyba co miesiąc, i co miesiąc nie wiem jak to sie dzieje, że czas tak szybko leci!Ciągle też na nowo jestem zaskoczona jak szybko wszystko się zmienia! 🙉

Ale na początek kilka faktów. Otóż Nati waży dokładnie 9,8kg co przysparza o niezły ból kręgosłupa, oraz mierzy ok 73-74cm. Nadal pełza jak szalony, nie siedzi jeszcze sam, ale za to z okazji 10tego miesiąca wspiął sie pierwszy raz do pozycji czworaczej. Zrobił nam rownież niespodziankę i po raz pierwszy w życiu zasnął w SWOIM pokoju, w SWOIM łóżeczku, na niespodziewaną poranną drzemkę po nocnej balandze. Stało się to przypadkiem i było takim zaskoczeniem, że do tej pory nie możemy się z Tatą z tego otrząsnąć, gdyż ideały i marzenia o tym, że nasz syn będzie spał sam w swoim łóżeczku, runęły już w pierwszych miesiącach jego życia… Nati szybciutko postanowił sprowadzić nas na ziemie i pokazać swoje miejsce w naszym łóżku 😆 Chłopak jest bardzo zdecydowany, wie czego chce i potrafi to egzekwować, oj potrafi!

Potrafi też super pęknie jeść, z czego się bardzo cieszę, gdyż moje wysiłki kulinarne nie idą na marne – Nati zje wszystko co dla niego ugotuje 😎 i nie powiem, czuje się wtedy niczym master chef i perfekcyjna pani domu, a filmiki z jego gastronomicznymi przygodami podbijają internet 😁 wygląda na to, że niejadkiem nie będzie👌 Widać to też po jego wadze i gabarytach, choć ostatnimi czasy trochę się wyciągnął i poszedł odrobinę bardziej w sportowy tryb życia 😜 ale bez przesady, nadal jest myślicielem obserwatorem! 😆

W ciągu dnia dostaje już 3 stałe posiłki i ku mojemu zaskoczeniu, rzadko w dzień jest jeszcze zainteresowany jedzeniem z piersi. Oczywiście wszystko nadrabia w nocy podczas tych tysiąca pobudek z płaczem, kiedy tylko pierś jest w stanie go uspokoić, ale nie zmienia to faktu, że w dzień już nie jestem chodzącą mleczarnią, i jak tylko znajdę chętnego (nie że frajera, absolutnie!😁), żeby został z Natim, to mogę wyjść z domu nawet na większość dnia, bez strachu, że Nati będzie głodny. A wręcz przeciwnie, czasem pędzę do domu co sił po kilku godzinach nieobecności, wpadam zdyszana, a okazuje się, że Nati sie swietnie bawi i nawet mu do głowy nie przyszło, żeby się zastanowić, że mama gdzieś zniknęła i warto by było zatęsknić 😏 trochę radość, a trochę smuteczek, typowy #mumbrain 😜

Nati jest rownież niezwykle pogodnym i uśmiechniętym dzieckiem, w ciągu dnia prawie w ogóle nie marudzi, a jak marudzi, to znaczy, że jest głodny (wcześniej w mojej kuchni w kolejce do jedzenia stały 2 psy, teraz żebraków jest trójka) 😜 poza tym naprawdę cudowny z niego dzieciak! Nasza pediatra powiedziała, że widać, że synek jest wykochanym i wypieszczonym dzieckiem. I trudno sie z nią nie zgodzić, bo poświęcamy mu z Tatkiem chyba 200% naszej uwagi, zaangażowania i miłości. Czasem chce mi się śmiać, jak tak spojrzę na nas z boku, bo to zawsze jednak widać kiedy ma sie do czynienia z rodzicami pierwszego dziecka – if you know what I mean🤣 może nie robię zdjęć każdego uśmiechu, każdej kupy i nie jadę do szpitala jak kichnie, ale jednak na naszej fejsbukowej grupie „Rodzinka” członkowie juz coraz rzadziej reagują na moje kolejne filmiki z Natim w roli głównej 😆 nic na to nie poradzę, że jaram się osiągnięciami mojego syna, ale czuje się usprawiedliwiona, bo w końcu rodzicami pierwszego dziecka jest się tylko raz. Poza tym z uwagą, czułością i miłością nie da się przesadzić 😊 miłość jest dobra na wszystko i tego się trzymam!!

Gdzieś też przeczytałam ostatnio, że po porodzie u matki w mózgu otwiera się ciało migdałowate, jeśli dobrze pamiętam, odpowiedzialne za troskę i martwienie się o dziecko. No i żeby było śmieszniej – nie zamyka się już do końca życia. U mężczyzn ten proces się nie odbywa. Także jeśli Wy matki, czułyście się kiedykolwiek zmęczone i przytłoczone ciągłym poczuciem strachu o dobrostan Waszej pociechy – to niestety muszę Was zmartwić – to martwienie się nigdy nie skończy. Ale może świadomość, że to normalne i niezależne od nas, przyniesie odrobinę ulgi.

Możemy się z Natim pochwalić jednym pięknym zębem, dolną jedynką (to znaczy on, bo ja już wszystkie zęby mam🤪). Druga wciąż jeszcze wychodzi. I tutaj zaczynają sie schody, gdyż od dłuższego czasu z powodu wyrzynających się zębów nie śpimy po nocach, a ja z trybu Zombie wchodzę ostatnio w tryb Horror Story Level Master. Pamiętam, że kilka miesięcy temu pisałam, że ze spaniem jest słabo. Ludzie! wtedy to były wakacje na Bahamach! 🤦‍♀️ Serio, jeżeli chodzi o te noce, to nie jest śmiesznie, nie jest zabawnie, coraz cześciej nie wiem jak sie nazywam i mam ochotę odwołać to całe macierzyństwo. Ponieważ za chwile się okazuje, że to jednak opcja niewykonalna, to podnoszę się z łóżka zaliczając po drodze kilka ścian i jedziemy dalej na tej hulajnodze 🤪

Ostatnio spotkałam kolegę, który powiedział, że razem z żoną nie śpią już od 4 lat!! I to nie dlatego, że nie lubią spania! 😏 Powiedział, żebym koniecznie o tym napisała na blogu to da mi lajka, ale umówmy sie, tu nie o lajki chodzi. Ja się tak przeraziłam, że takie scenariusze naprawdę sie zdarzają, że od tamtego spotkania spać po nocach nie mogę (to raczej taki żart bo przecież i tak nie mogę) z obawy, że i nam się to przytrafi😲😳 wtedy to już na pewno odwołam macierzyństwo i będę szukać „okna życia” w rozmiarze XXL. No dobra, znowu żart, za bardzo kocham mojego syna😏


Przechodząc do bardziej optymistycznych tematów, od jakiegoś czasu chodzimy z Natim na rożne zajęcia. Nie tylko po to, żeby wspomagać jego rozwój, ale też ze względu na chęć pokazywania mu świata, urozmaicania rzeczywistości i zmieniania otoczenia, co jest pomocne rownież dla mnie, bo dzięki temu wychodzę więcej do ludzi i mam motywacje, żeby przebrać się czasem z dresów w coś normalnego 😉 chodzimy z Natim regularnie na Gordonki, Sensoplastykę i zajęcia z nauki pływania. Nati te aktywności uwielbia, świetnie sie odnajduje wsród innych dzieci, cieszy się i super bawi, wiec ja też jestem bardzo z tego powodu szczęśliwa 😊 bardzo cieszy mnie też fakt, że Nati potrafi skupiać swoją uwagę na całkiem długi czas, jak na tak małe dziecko. Bawi się często sam nawet godzinę bez przerwy, nie potrzebuje niewiadomo jak wymyślnych i multifunkcyjnych zabawek do tego, wystarczą mu proste przedmioty typu drewniane klocuszki, sznureczek czy zakrętka od kremu. Uwielbia też wszystko co się turla, a psy nauczyły go rzucać piłeczkę do aportowania 😜 a propo psów, one też są obiektem jego uwielbienia (bez szczególnej wzajemności🤪), choć nie rozumie jeszcze, że trzeba szanować ich przestrzeń i jak głaskać to delikatnie, wiec niestety zdarzały się już sytuacje, że psy się zdenerwowały i „dały mu po łapach”🙊 ale cały czas mam nadzieje, że niebawem, jak Nati troche podrośnie, będą najlepszymi przyjaciółmi 😊

No. Ale przecież nie tylko Nati skończył w sobotę 10 miesięcy! JA jestem już 10 miesięczną MAMĄ! I musze przyznać, że czuję się coraz lepiej. Mija powoli ten wewnętrzny chaos, który odczuwałam, kiedy życie wywróci sie do góry nogami o 180 stopni. Nie ma się co oszukiwać, że pojawienie się na świecie dziecka, to wydarzenie, które nie odbija się echem na wszystkim – od relacji z samym sobą, po relacje z partnerem i resztą świata. Wydaje mi się, że dopiero teraz jestem już pogodzona, uspokojona, i mogę powiedzieć, że przywykłam do nowej roli życiowej. Minął też ten najgorszy okres niemowlęctwa, kiedy rzeczywistość jest totalnie nieprzewidywalna, a ja bardzo, ale to bardzo źle znoszę nieprzewidywalność. Teraz Nati jest juz coraz bardziej kontaktowy i potrafi coraz lepiej komunikować swoje potrzeby, potrafimy się w wielu tematach dogadać, dzięki czemu nie jestem już tak bardzo zestresowana. Wiadomo, że na każdym etapie pojawiają się inne trudności i wyzwania związane z bobasem, i teraz na pewno jest to w naszym przypadku związane z nocnymi pobudkami, które nie dają nam rodzicom i głównie mi wytchnienia i regeneracji, ale według mnie, jakość życia i tak jest o wiele lepsza! Każdego dnia cieszę się tym macierzyństwem coraz bardziej i wcale już nie tęsknie za maleńkim Natkiem. Jedyne co mnie trochę smuci w głębi serduszka, to uciekający czas i chwile, które juz nigdy nie wrócą. Mój synek jest coraz bardziej niezależny, a ja nie jestem mu już tak bezwględnie niezbędna do przetrwania. Cieszę się tą niezależnością i wychodzeniem do świata i stanowienia swojego własnego „ja”, ale serce jednak troszkę już tęskni ❤️ #matkawariatka

8 myśli w temacie “Mamy to! Trafione w 10tkę!

  1. Tak fajnie się Ciebie czyta i ogląda. We wpisach odnajduję cząstkę siebie😊 Razem z 7 miesiecznym Aleksem czekamy na więcej. BUZIAKI 😚

    Polubienie

    1. To super miłe, dziękuję!! Bardzo sie cieszę, że odnajdujesz w moich wpisach siebie 😊 pozdrawiamy Was😘

      Polubienie

  2. Nie będę się rozpisywać bo czytanie mojego komentarza zajeloby pani 2 dni😂 powiem tylko ze strasznie panią podziwiam jak wszystko potrafi pani ze sobą idealnie pogodzić i ogarnąć tyle rzeczy naraz. Sama jestem mamą i mi zawsze jest czasu za malo😆. Czekam na kolejne wpisy. Brawo👏👏

    Polubienie

    1. Ja też mam ciągle poczucie że brakuje mi czasu i że wszystko robię w pędzie i z niczym sie nie wyrabiam 🙈 ale zawsze powtarzam, nie da sie robić wszystkiego i na 100%! Zawsze coś jest kosztem czegoś. Jak pisze na bloga to mam bajzel w mieszkaniu, jak ugotuje super obiad, to nie pójdę na spacer. I chyba to jest okej 😊 nie ma sie co biczować i wymagać od siebie ideałów, bo takie nie istnieją! 👌 pozdrawiam i dziękuję za przemiły komentarz!😊

      Polubienie

  3. To prawda czyta się super😊 dobrze że fitalexy Cię poleciła bo miło się na Was patrzy 😍 a Nati to słodziak i te jego oczyska 😍

    Polubienie

    1. Dziękujemy za miłe słowa i cieszymy się z Natim, że jestes z nami! 😍

      Polubienie

  4. Trafiłam przypadkiem do Ciebie, a zostaję na dłużej… fajnie tutaj, zawsze z zaciekawieniem patrzę co nowego napisałaś. Czasami mam wrażenie, że piszesz dokładnie to o czym myślę i co czuję 😄

    Polubienie

    1. Super wiedzieć, że nie jestem sama ze swoimi uczuciami i przeżyciami! ❤️

      Polubienie

Dodaj komentarz