
Dzisiaj, wtorek 29 października, Nati kończy pół roku. NIEWYOBRAŻALNE! Zupełnie nie wiem kiedy ten czas tak szybko minął i co najgorsze, już tylko ze zdjęć pamiętam jaki był maciupki po urodzeniu. Teraz już ledwo noszę na rękach ten słodki ciężar 😉

Nati wydaje mi się już taki duży, dojrzały i mądry, mimo iż obiektywnie przecież wciąż jest małym, pulchniutkim bobaskiem 😇

Z okazji ukończenia pierwszego półrocza życia Nataniela, zacznę może od kilku liczb 😉 otóż 6 miesięcy równa się 8,5 kg żywej wagi, i 70 cm wzrostu, co daje średnio 1 kg przyrostu masy na miesiąc oraz 3,3 cm dodatkowej długości ciała. Stopa też całkiem pokaźna mierzy już 9,5 cm. Brzmi imponująco, co? Też jestem w szoku🙉😁
Ponadto dzisiaj, śmiało mogę powiedzieć, że znam swojego syna. Dokładnie wiem kiedy jest zmęczony i chce spać, kiedy ma ochotę na zabawę, a kiedy ma zamiar rozkręcić małą awanturkę. Powoli poznaję jego cechy charakteru i upodobania. Wciąż na nowo każdego dnia mnie zachwyca swoją wyjątkowością. Cieszę się jak wariatka widząc kolejne jego postępy i kroki milowe w rozwoju. Co tu dużo mowić – jestem po prostu matką zakochaną po uszy w swoim synku 🥰
I mimo, że żyjemy sobie razem już pół roku, to jednak wciąż zdarza mi się zapominać o sobie w tej relacji. Chciałabym przychylić Natkowi nieba i choćbym nie wiem jak bardzo była zmęczona to wiem, że zrobię dla niego wszystko, i myślę, że czuje to każda matka, ale warto sobie od czasu do czasu przypomnieć, że ja też powinnam być dla siebie ważna. Nie jest łatwo, jeśli dodatkowo tak jak ja nie umie się prosić innych o pomoc. Ale trzeba! Trzeba nad tym pracować, żeby zachować równowagę, mieć chwile dla siebie, czas na odespanie zarwanych nocek i zwyczajnie chwilę ciszy z dala od dziecka żeby móc nie myśleć i nie martwić się non stop, złapać dystans. Ważne jest to o tyle, że najbardziej cierpliwa, święta i z powołania matka na świecie, dojdzie w pewnym momencie do ściany będąc z takim maluchem 24h na dobę, robiąc każdego dnia wciąż te same, powtarzalne czynności – gugając, zdrabniając, karmiąc, bujając i zmieniając pieluchy. A jak już się do tej ściany dojdzie to wcale nie jest przyjemnie, bo zaczyna ci się wydawać, że twoje osobiste dziecię, specjalnie nie chce zasnąć, na pewno na złość tobie marudzi bo jak ktoś inny bierze go na ręce to się uspokaja. A wtedy irytujesz się jeszcze bardziej, następnie dziecko wyczuwa twoje napięcie i koło się zamyka.

A wystarczy zrobić coś małego tylko dla siebie – wyjść z domu i spróbować nie myśleć czy tatuś da sobie radę (bo oczywiste, że da), pójść na zakupy, do fryzjera, czy samotny spacer. I nagle się okazuje, że życie znowu jest piękne i wracasz do dziecka z nowymi pokładami energii i uśmiechu. A przecież dziecko potrzebuje szczęśliwej mamy, czyż nie?
Dlatego dzisiaj życzę mojemu synkowi, żeby rósł zdrowo, był szczęśliwy i miał szczęśliwą mamę! 😊 #loveyourself #ukochajsie